Uwaga!!!

UWAGA!!!

Opowiadanie o tematyce hentai, ale może zawierać także elementy yaoi. Zapraszam do lektury i komentarzy.

~*~*~*~*~*~*~*~*~*~

Jeśli chcecie być informowani o nowych rozdziałach piszcie na moje gg: 9274038. Od pewnego czasu nie działają mi konferencje, więc o nowych notkach będę Was informowała i moim opisie.

18 listopada 2012

INFORMACJA!!


Witajcie Kochani!
Wiem, że już dawno nie wrzucałam nowych notek i w najbliższym czasie niestety się ich nie doczekacie. Walczę z brakiem weny i niestety na razie przegrywam tę walkę. Nie mam też zbyt dużo czasu. Ale nie martwcie się nie porzucą pisania. Powolutku coś tam sobie skrobie. Więc proszę Was żebyście uzbroili się w cierpliwość. Nie chcę, żeby moje opowiadania wyglądały na naciągane i pisane na siłę. Nie będę wrzucała, że tak powiem, byle gówna. To by było nie w porządku w stosunku do Was.
Bardzo Was przepraszam i jeszcze raz proszę o cierpliwość.
Pozdrawiam.
Wasza Hikaru-chan

29 kwietnia 2012

Rozdział 27 – Tragedia w Surdonie.


Rozdział 27 – Tragedia w Surdonie.


Kaname stał zszokowany na środku pokoju i patrzył nieprzytomnym wzrokiem na drzwi, za którymi zniknął Hanabusa. Nie mógł uwierzyć, że Aidou tak po prostu go opuścił. Poczuł, że nogi się pod nim uginają i upadł na podłogę.

- Czy ze mną jest coś nie tak, że wszyscy mnie opuszczają? Ale przecież Hanabusa mi obiecał, że zawsze będzie przy mnie. Złamał obietnicę. A w pizdu! Niech robi sobie, co chce nie potrzebuję go. Sam znajdę Zero. - podszedł do łóżka i położył się na nim. – Niech ich wszystkich szlag trafi.


~*~*~*~*~*~*~*~*~*~

Hanabusa biegł szybko przez opuszczone ulice. Co chwile patrzył za siebie.

- Co ja wyprawiam? Mam jeszcze jakieś głupie nadzieje? On nigdy by za mną nie wybiegł. - zatrzymał się przy jakimś murze i oparł się o niego plecami. Zjechał na ziemię. Podkulił nogi, objął je ramionami i położył głowę na kolanach. - Czy dobrze zrobiłem opuszczając go? Tak dobrze. To nie mogło trwać wiecznie. A poza tym, kiedy odnalazłby Zero to i tak by mnie opuścił i nawet nie zastanawiałby się nad tym, że to mnie strasznie boli. Dobrze zrobiłem. Dobrze. Ale dlaczego nie czuję się z tym dobrze? Czuję się tak okropnie. Tak mi ciężko i tak bardzo mocno boli mnie serce. Nie. Muszę się nauczyć żyć bez niego.

Wstał z ziemi i odszedł tylko sobie znanym kierunku.


~*~*~*~*~*~*~*~*~*~

- Kaname. Kaname. Obudź się proszę. – powiedział Gabriel.

- Co się stało?

- Pomyślałem, że to bardzo dziwne, że śpisz. Powiedz mi czy wczoraj wieczorem coś się stało? Gdzie jest Hanabusa?

- Nie żyje, przynajmniej dla mnie. – powiedział z jadem w głosie. – Zdradził mnie. Nie dotrzymał obietnicy. ON DLA MNIE NIE ISTNIEJE! I NIGDY WIĘCEJ NIE CHCĘ O NIM SŁYSZEĆ! ZROZUMIANO?! A teraz chcę wrócić do domu, a ty masz cały czas szukać Zero.

- Dobrze. – Gabi patrzył na niego zatroskany. – Wybacz Kaname, ale już dawno chciałem ci to powiedzieć. Czy nie lepiej by było zostawić Zero w spokoju? – w brązowych oczach zawitała czerwień, zielonooki zaczął się cofać ze strachu. – Chodzi mi o to, że gdyby Zero chciał do ciebie wrócić to by wrócił, albo dał się odnaleźć. Tyle lat już go ścigasz. Może czas najwyższy odpuścić.

- Sugerujesz, że on mnie już nie kocha?! – wrzasnął.

- Tak Kaname. Właśnie tam myślę. – kontynuował spokojnie wampir. – Z biegiem czasu nasze uczucia się zmieniają. Postępując w ten sposób ranisz tylko siebie i Hanabusę. Przecież to dlatego odszedł. On cię kocha ponad swoje życie. Nigdy nie widziałem nikogo tak beznadziejnie zakochanego jak on. Ale ile można żyć w ten sposób. Dlaczego sobie nie odpuścisz i nie pozwolisz Zero odejść? Możesz sobie inaczej ułożyć życie.

Czerwień zniknęła z brązowych oczu.

- Już jest za późno. On mnie też opuścił.

- Nigdy nie jest za późno na naprawę swoich błędów. Ludzie potrafią uczyć się na swoich błędach. Dlaczego nie weźmiesz z nich przykładu i sam się tego nie nauczysz?

- A co z naszymi więziami.

- To my je tworzymy, to zależy tylko od nas samych. Ciebie i Zero zawsze będzie łączyła silna więź, ale czy to jest miłość? Myślę Kaname, że wpadłeś w swego rodzaju rutynę. Przez tyle lat go szukałeś, że stało się to dla ciebie chlebem powszednim. Ale czy ty naprawdę go jeszcze kochasz, a może w twoim sercu zagościł ktoś inny, ale ty sobie nawet z tego sprawy nie zdajesz. Myślę, że warto się nad tym zastanowić. Uporządkować swoje uczucia.

- To nie ma sensu. Teraz mam zaczął poszukiwać Hanabusę? Nie mam na to wszystko siły. Najpierw Zero, a teraz Hanabusa. Ja chyba się pogubiłem w tym wszystkim.

Zaczął iść w stronę drzwi.

- Co zamierzasz teraz zrobić? – zapytał się Gabriel.

- Wracam do domu. Gabi. – spojrzał na wampira. – Nie szukaj już Zero.

Odwrócił się.

- A Hanabusę?

- Muszę sobie wszystko przemyśleć. Poukładać. – zaczął iść w stronę drzwi. Nagle zatrzymał się i odwrócił. – Poszukaj jakiś informacji o Serafinie.

- Serafinie? – Gabriel był zaskoczony.

- Tak. Dowiedz się o nim jak najwięcej.

- Dobrze. Postaram się coś znaleźć.

- Jak coś znajdziesz to daj mi znać. Mi osobiście, a nie pośrednim osobą. No chyba, że to będzie Hanabusa albo Zero.

- Dobrze. Od razu zacznę poszukiwania.

- Dziękuję Gabrielu. – uśmiechnął się do wampira i wyszedł z pokoju.


~*~*~*~*~*~*~*~*~*~

- Niech to szlag. Nienawidzę Włoszech. – powiedział wściekły Zero wychodząc z samolotu. – Wszędzie gdzie spojrzysz to krzyże, albo jakieś chrześcijańskie obrazki. Porzygać się można.

- Oj nie przesadzaj. Przecież to nie działa na wampiry.

- Może i nie zabija, ale mnie strasznie wkurza. I kto by pomyślał, że demony wybiorą sobie takie miejsce schadzek. W Surdonie znajduję się jeden z najstarszych zakonów. I w ogóle jest tu dużo kościołów i cmentarzy. Większość miasta należy do Kościoła. Demony raczej unikają takich miejsc.

- To jest naprawdę bardzo dziwne. Coś musi być tu nie tak skoro jest tutaj tak dużo demonów.

- Mam pewną teorię, ale wolałbym żeby pozostała tylko teorią.

- Chyba wiem co ci chodzi po głowię. Myślisz, że mieszkańcy Surdony specjalnie dają się opętywać przez demony.

- Jak powiedziałem. Wolałbym żeby to pozostała tylko teoria. Ale jeśli mam rację to sprawa jest poważniejsza niż nam się wydaje. Możemy mieć do czynienia z niezwykle potężną sektą.

- Sektą? – przestraszyła się Aya.

- Mam nadzieję, że się mylę.

- Ty rzadko się mylisz Zero.

- Przywołaj Aranela. Lepiej żeby był w pogotowiu.

- Witam państwa. Jesteście zapewne wysłannikami Krwawej Róży. – usłyszeli za sobą dźwięczny, dziewczęcy głos.

Odwrócili się. Przed nimi stała wysoka rudowłosa kobieta, o czarnych jak węgiel oczach.

- Nazywał się Martina Falaci. Miło mi was poznać. Czekałam na was.

- Dzień dobry. Nazywał się Aya, a ten tutaj maruda to Zero. – przedstawiła ich Łowczyni.

- Miło mi was poznać. Tak się cieszę, że wreszcie ktoś przyjechał.

- Może nam pani powiedzieć, kim pani jest? – zapytała się brunetka.

- No więc jestem, jakby tu powiedzieć…

- Watykan ją przysłał, żeby sprawdziła co tu się dzieje. – przerwał jej Zero.

- Tak, ale skąd pan wie?

- Jesteś przesiąknięta zapachem kadzidła używanego tylko i wyłącznie w Watykanie.

Kobieta otworzyła szeroko oczy ze zdumienia.

- Więc jest pani zakonnicą. – stwierdziła Aya.

- Nie. Nie jestem zakonnicą. Ale prawdą jest, że jestem z Watykanu. Należę do pewnej organizacji, która została w tajemnicy powołana przez Watykan do walki z demonami. Ale nie mogę zdradzić jej nazwy.

- Więc można powiedzieć, że jest pani egzorcystką?

- Tak.

- Chyba jakoś sobie nie radzisz z tymi egzorcyzmami skoro nas tu wezwano. A wiadomo, że Watykan i Krwawa Róża za bardzo za sobą nie przepadają. – powiedział oschle wampir.

- Mamy po prostu inne metody.

- I kiedy wasze zawodzą, to my musimy za wami sprzątać.

- Zero uspokój się. Proszę nam powiedzieć, co się właściwe tutaj dzieje?

- Przyjechałam tutaj dokonać egzorcyzmu na 10-letniej dziewczynce. Udało mi się usunąć z jej ciała demona. Kika dni później, kiedy miałam już wracać, zgłosiło się kilka matek, które twierdziły, że ich dzieci są opętane przez demony. Zebrałam te wszystkie dzieci, a była ich 6, w jednym miejscu i dokonałam egzorcyzmów. Ale liczba opętanych ludzi wzrastała z każdym dniem.

- Czy cały czas były to dzieci?

- Z początku tak, ale potem i dorośli byli opętywani.

Wampir milczał i przysłuchiwał się całej rozmowie.

- Czy przed twoim przyjazdem stało się tutaj coś strasznego. Coś, o czym mieszkańcy nie chcą mówić. – zapytał nagle.

- Chyba tak. Wszyscy mieszkańcy bardzo dziwnie się zachowywali. Byli tacy milczący. Całe dnie przesiadywali w kościołach, gdyby księża im pozwolili to najchętniej by tam nocowali. Kiedy ich pytałam co się stało, oni milczeli, nie chcieli mi nic powiedzieć. A księża też milczą.

- Już mi wyśpiewają wszystko. – Kiryuu zatarł ręce.

- Hehehe. On tak tylko żartuję. – Aya złapała wampira mocno za rękę i szepnęła do niego. – Przestań się tak zachowywać idioto. Wszystkich przestraszysz.

- Chcę po prostu wykonać to zadanie jak najszybciej i wracać do Japonii. Odwiedźmy najpierw tutejszy komisariat. Może czegoś się tam dowiemy.

- Raczej wątpię. – powiedziała Martina. – Już rozmawiała z komendantem.

- Więc używałaś złych metod.

- Zero. – ostrzegła do Łowczyni. – Nie zwracaj na niego uwagi.

- Mnie na pewno posłuchają.

- Życzę powodzenia. – powiedziała Falaci.

- No dobra to chodźmy na ten komisariat. – zniecierpliwiła się Aya.


- To miasto jest strasznie wyludnione. – stwierdziła Aya po 10 minutach marszu.

- Ludzie nawet za dnia nie wychodzą z domów i boją się każdego obcego. – odezwał się Martina.

W końcu po 20 minutach marszu stanęli przed komisariatem. Podobnie jak większość budynków w miasteczku, tak i komisariat był wybudowany z kamienia. Chodząc po tych wąziutkich uliczkach, pomiędzy kamiennymi budynkami miało się wrażenie jakby w tym miasteczku czas się cofnął do starożytności. Cała trójka weszła do budynku. Aya zadrżała z zimna.

- Przynajmniej nie potrzebują klimatyzacji. – stwierdziła.

- Dzień dobry. Czym mogę służyć? – przywitał się gruby czarnowłosy mężczyzna.

- Chcielibyśmy rozmawiać z komendantem. – powiedział Zero.

- Ja jestem komendantem. Pablo Costa. Witam panno Falaci.

- Dzień dobry. – odpowiedziała kobieta.

- Zostaliśmy tu przysłani, żeby wyjaśnić tę dziwna sytuację. – zaczęła Aya. - Czy mógłby pan nam powiedzieć, czy przed tymi wszystkimi dziwnymi zjawiskami, zdarzyła się w miasteczku jakaś tragedia?

- Nie. To bardzo spokojne miasteczko. – opowiedział mężczyzna i w tym samym momencie został przygwożdżony do ściany przez Zero.

Jego stopy ledwo dotykały podłogi. Kiryuu ściskał go za szyję, a jego oczy przybrały krwisty kolor.

- Słuchaj śmieciu. – warknął wampir. – Nie mam czasu na zabawę z tobą. Albo mi zaraz wszystko wyśpiewasz, albo… - ścisnął jego szyję.

- Bożę! Toż to demon! – krzyknęła przerażona Martina.

- Zero jest wampirem czystejkrwi. – powiedziała spokojnie Aya. – Nie bój się Martino. – podeszła do przyjaciela i walnęła go pięścią w głowę (oczywiście Zero ledwo to poczuł – dop. aut.) – Zachowuj się idioto! Mamy tych ludzi obronić, a nie robić krzywdę.

Zero uspokoił się i opuścił mężczyznę na ziemię. Brunetka podszedł do komendanta i spojrzała mu prosto w oczy.

- Czy teraz będzie pan tak miły i nam wszystko opowie?

- Ttttakkk. – wyjęczał.

- No. Taką współpracę to ja rozumiem. Widzisz Zero, wystarczy być odrobinkę miłym. – uśmiechnęła się do wampira. – Zero przestań patrzyć wampirzym wzrokiem.

- Jesteś upierdliwa. – powiedział, a jego oczy na stały się srebrne.

Costa zaprowadził ich do swojego gabinetu. Usiadł za biurkiem, a kobiety naprzeciwko niego. Zero stanął pod drzwiami i uważnie przyglądał się policjantowi.

- Jeśli pan skłamie, będę o tym wiedział. – odezwał się.

- No to słuchamy. – powiedziała Martina.

- Kilka tygodni temu stała się pewna tragedia. W Surdonie doszło do bardzo brutalnego, powiedziałbym, że wręcz rytualnego zabójstwa. Została wymordowana rodzina pewnego robotnika, który przyjechał tu żeby pracować na budowie mostu. Pewnego wieczoru wrócił do domu, a tam znalazł całą swoją rodzinę w wielkiej kałuży krwi. Dwójka małych dzieci i żona. Zabójca został złapany i staną przed sadem. Okazało się, że podczas śledztwa, jaki i przebiegu sprawy ktoś gdzieś popełnił poważny błąd i morderca wyszedł na wolność. Robotnik był wściekły, że morderca jego rodziny chodzi sobie spokojnie na wolności. Zabił go tak samo jak on zabił jego rodzinę, a potem zrobił to samo z komisarzem, który prowadził tę sprawę i z sędzią. A potem zabił się sam. Od tamtego czasu w naszym miasteczku dzieją się dziwne rzeczy.

- A więc jest tak jak myślałem. – odezwał się Zero. – Mężczyzna był załamany śmiercią swojej rodziny. W zamian za zemstę pozwolił opętać się demonowi. Jednak potem mężczyzna popełnił samobójstwo, więc demon musiał poszukać nowego ciała do opętania.

- Czegoś tu nie rozumiem. – odezwała się Martina i spojrzała na wampira. – Skoro ten mężczyzna był opętany przez demona, to ten demon miał nad nim władze. Wiec jak mógł się zabić?

- Czasami człowiek może pokonać demona, który w nim drzemie. Jeśli ma wystarczająco silną wolę. Mężczyzna był załamany po stracie rodziny i pragnął, ponad wszystko, się z mną połączyć. To było tak silne uczucie, że dał radę pokonać demona. – wyjaśniła Aya.

- Tak mogłoby być, ale myślę, że demon sam doprowadził do śmierci tego mężczyzny. – odezwał się Kiryuu po dłuższym zastanowieniu. - Wiadomo jest przecież, że gdy ktoś popełnia samobójstwo, to jego dusza zostaje przeklęta i trafia do piekła. I może stać się demonem.

- Więc myślisz, że… - zaczęła Aya.

- Nienawiść tego mężczyzny, a także ból po stracie najbliższy, zrobiły z niego demona. To on i demon, który go opętał błądzą po tym mieście. Szukają niewinnych duszyczek, czyli dzieci. Przywołują inne demony, a te opętują dzieci.

- A potem zaczynają polować na dorosłych ludzi. – wtrąciła się Martina.

- Tak. Ale dlaczego coś takiego dzisiaj się akurat tutaj? – zdziwiła się Aya.

- Myślę, że wiem dlaczego. – odezwała się Falaci. – W czasach inkwizycji Surdona była jedną z głównych miejsce, gdzie odbywały się masowe egzekucje. Gdzieś tutaj musi się znajdować cmentarzysko czarownic.

- To by wiele wyjawiało. – powiedział Zero. – Nie wszyscy ludzie, którzy byli zabijani przez inkwizycję byli demonami, czy czarownicami. Prawdę powiedziawszy inkwizycja bardzo wiele razy popełniała błąd i skazywała na śmierć niewinnych ludzi. Ale jak widać, w Surdonie musiało dość do egzekucji prawdziwych czarownic, demonów i tym podobne. Tak wiec musimy tylko odnaleźć cmentarzysko czarownic, poświęcić tą ziemię i po kłopocie. Jest tutaj wysłannik Watykanu, wiec nie będzie z tym problemu. A ja i Aya zajmiemy się demonami.

- Ale ja nie jestem zakonnicą, nie mogę odprawić takich modłów. – zawahała się rudowłosa.

- Ale jesteś egzorcystką. To wystarczy. – powiedział wampir. – Od razu się tym zajmiemy. Im szybciej tym lepiej.

- Zero jesteś w gorącej wodzie kąpany. – skomentowała Aya.

Rozdział 26 – Początek treningu.


Rozdział 26 – Początek treningu.


Yuuki przeciągnęła się leniwie na łóżku.

- Dzień dobry. – usłyszała męski głos.

Otworzyła oczy i zobaczyła demona.

- Dzień dobry. – usiadła na łóżku i przetarła sobie oczy.

- Jak się spało?

- Dobrze. Która godzina?

- 8.00

- O cholera spóźnią się do pracy. – zarwała się szybko i pobiegła do łazienki.

Po 20 minutach wyszła obrana i gotowa do pracy.

- Nie zjesz śniadania? – zapytał Maruk.

- Zjem w pracy, a ty?

- Ja nie muszę jeść.

- A no tak zapomniałam, że jesteś demonem. – uśmiechnęła się do niego i zaczęła ubierać buty.

- Yuuki. Nie możemy tutaj długo zostać. - dziewczyna spojrzała na niego zaskoczona. – Tak będzie bezpieczniej.

- Jak ty to sobie wyobrażasz? Życie na walizkach w ciągłym biegu? Jesteś demonem i nie potrzebujesz jedzenia picia, czy dachu nad głową. Ale ja jestem człowiekiem i potrzebuje tego wszystkiego, a do tego potrzebuję pieniędzy. A żeby zarabiać pieniądze muszę mieć stałą pracę i stałe zamieszkanie.

- To tylko kwestia czasu, kiedy on wpadnie na twój trop. – powiedział cicho. – A kiedy już cię znajdzie nie uwolnisz się już od niego, on ci nie pozwoli uciec po raz drugi. – patrzyli sobie prosto w oczy. – A poza tym musisz nauczyć się kontrolować swoje moce. W przeciwnym razie narazisz nie tylko swoje życie, ale także życie innych ludzi.

Yuuki opadła na fotel, schowała twarz w dłoniach i zaczęła płakać.

- Dlaczego moje życie się tak skomplikowało? Byłam zwykłą studentką, miałam najzwyklejszą pracę pod słońcem. Nie mogę uwierzyć, że jedno spojrzenie tak bardzo zmieniło moje życie. Te jego szarosrebrne oczy, nie mogę o nich zapomnieć.

Maruk podszedł do niej i przytulił ją, głaskał ją delikatnie po głowie.

- Wiem, że jesteś teraz zagubiona. Rozumiem to. Możemy tu zostać przez jakiś czas. Ale nie za długo. Jeśli wyczuję, że coś jest nie tak od razy stąd odejdziemy, dobrze? – dziewczyna przytaknęła. – Przez ten czas spróbuj sobie wszystko przemyśleć i poukładać w głowie.

Odsunął się od dziewczyny i zaczął iść w stronę drzwi.

- Dokąd idziesz?

- Idę zabezpieczyć okolicę. Nie martw się będę zawsze bardzo blisko ciebie. Nikt inny poza tobą nie będzie mnie w stanie zobaczyć.

- Maruk uważaj na siebie.

- Ty też do zobaczenia po południu. – demon uśmiechnął się i wyszedł z mieszkania.

Yuuki wyszła zaraz po nim.


~*~*~*~*~*~*~*~*~*~

- Hej przystojniaku. – Aya rzuciła się na szyję Zero, który stał na balkonie i obserwował czerwonymi oczami co się dzieje w dolinie, która rozpościerała się przed nim.

- Wyspałaś się? – zapytał nie odrywając oczu od doliny.

- Tak. W swoim własnym łóżku najlepiej się wypoczywa. Ale ty wyglądasz na zmęczonego.

- Nie potrzebuje snu.

- Czy coś ciekawego się tam dzieje, że tak intensywnie obserwujesz dolinę?

- Nic, zupełnie nic.

Dziewczyna uwiesiła się na jego szyi i pocałował go w policzek.

- Martwisz się, że Maruk się jeszcze nie odezwał? Zapewne cały czas jej szuka. Szuka jej dopiero od wczoraj, trochę to potrwa.

- Jak długo można szukać człowieka? Dla demona nie powinno być to trudne.

- Chyba zapomniałeś jak Yuuki oszukała ciebie. Chyba nie myślisz, że będzie ją łatwo odnaleźć? Dziewczyna jest bardzo przebiegła.

- Wkurza mnie to czekanie.

Rozległo się pukanie do drzwi. Aya podbiegła do nich i je otworzyła.

- Dzień dobry Aya, Zero. – do pokoju wszedł wysoki mężczyzna o długich rudych włosach, spiętych w kucyk i zielonych oczach.

- Dzień dobry Will. Co się sprowadza? – zapytała dziewczyna.

- Mam dla was robotę. Ostatnio w Surdonie (nazwa wymyślona - dop. aut.) zanotowano dużą liczbę tajemniczych zniknięć ludzi, a także ich dziwnych zachowań. Doszliśmy do wniosku, że jest to dzieło kilku demonów, a tak gdzie jest dużo demonów…

- Tam może być wejście do świata demonów. – dokończył Zero i spojrzał na mężczyznę swoimi wampirzymi oczami.

William zadrżał pod wpływam tego spojrzenia.

- Ekhem. – odkaszlnął. – Mógłbyś z łaski swojej spojrzeć na mnie normalnie? Wiesz, że nie lubię jak tak na mnie patrzysz.

- Przecież patrzę normalnie. To są moje prawdziwe oczy.

- Zero daj spokój wiesz o co mu chodzi. A tak w ogóle gdzie jest ta cała Surdona? – zapytała się Aya.

- Na południu Włoszech.

- CZYŚ TY ZWARIOWAŁ?! WYSYŁASZ NAS DO WŁOSZECH?! – wydarł się Zero. – Nie ma mowy nigdzie nie lecę, nie mogę teraz opuścić Japonii!

- To jest rozkaż Zero. Jeśli jest tam wejście do świata demonów, to będzie lepiej jeśli ty to zbadasz. Masz większe szanse na powodzenie niż pozostali członkowie Róży.

- Wiesz dobrze, że nie mogę teraz wyjechać. Wszystko ci wczoraj wyjaśniłem.

- Raport o Surdone dostałem 3 godziny temu i myślę, że ty i Aya najlepiej się nadajecie do tego zadania. Prawdę powiedziawszy myślałem tylko o wysłaniu ciebie, ale Aya i tak by za tobą poleciała. W końcu jesteście partnerami od tak dawna. Przykro mi Zero, ale musicie lecieć. Jak ten cały Maruk się odezwie to dam wam znać, albo nawet uda mi się sprowadzić tutaj Yuuki. Spakujcie się za 2 godziny macie samolot. – rudzielec odwrócił się i wyszedł z pokoju.

- Niech to szlag! – krzyknął Zero i uderzył z całej siły w stół, który rozpadł się na kilka części.

- Uspokój się! Zobacz co zrobiłeś! – walnęła go pięścią w głowę, ale on to poczuł jak delikatne muśnięcie. – Zachowujesz się jak wariat.

- Tak. Nie mogę przeżyć tego, że Yuuki mnie zostawiła. Jedźmy szybko to tej pierdolonej Surdony i załatwmy te pieprzone demony jak najszybciej. A potem szybko wracajmy

Aya spojrzała zmartwiona na przyjaciela i pokiwała głową i poszła do łazienki.


~*~*~*~*~*~*~*~*~*~

- Maruk już jestem. – Yuuki weszła do mieszkania, w którym panowała ciemność.

Zapaliła światło, demon siedział na fotelu i uśmiechnął się do mniej.

- Witaj. Jak minął dzień?

- Spokojnie. A ty co robiłeś?

- Założyłem na około Taiwu barierę ochronną. Jeśli przedostaną się przez nią jakieś demony, wampiry albo inne magiczne stworzenia będę o tym wiedzieć. Jesteś bardzo zmęczona?

- Nie, a co?

- Chodź za mną.

Demon złapał dziewczynę za rękę i poszedł w kierunku drzwi od łazienki. Zamknął je, a następnie dotknął ich i wypowiedział jakieś słowa. W szparze pod drzwiami Yuuki zauważyła białe światło, które po kilku sekundach znikło. Maruk nacinął klamkę i wszedł razem z dziewczyną do środka. Cross patrzyła w szoku. Po łazience nie było nawet śladu. Znajdowali się w wielkiej ciemnej sali, którą oświetlały pochodnie.

- Co to ma znaczyć? – zapytał zaskoczona.

- To jest sala treningowa. Znajduje się ona w innym wymiarze, mogę ją przywołać gdziekolwiek jestem. To jedna z moich specyficznych zdolności. Jestem jedynym demonem, który umie stworzyć coś takiego. W tej sali czas płynie zupełnie inaczej. O wiele szybciej. My demony jesteśmy nieśmiertelne, no chyba, że ktoś nas zabije, ale czas nie ma na nas wpływu. Nie wiem jak ta komnata wpłynie na ciebie, ale myślę, że to najlepsze miejsce na trening. Nie będziesz musiała się powstrzymywać i martwić, że coś zniszczysz. W twoich żyłach płynie krew demonów i wampirów, więc nie powinnaś się zbytnio postarzeć.

- Ale ja muszę pracować. Co będzie jeśli przyjdę jutro starsza o… No właśnie o ile będę starsza?

- Mogę nastawiać czas w tej sali tak jak mi się podoba. Na razie nastawiłem tak, ze tutaj mija tydzień, a w twoim świecie godzina. Chyba, że chcesz przyspieszyć?

- Przyspieszyć. Zrób miesiąc tutaj, a godzinę tam.

- Jak sobie życzysz, ale musimy stąd na chwilę wyjść.

Wyszli, demon zamknął drzwi, dotknął ich i znowu wypowiedział coś pod nosem.

- Gotowe. Zapraszam panią do środka. – otworzył przed nią drzwi i wpuścił ją pierwszą.

- No to zaczynajmy. – powiedziała Yuuki.

Rozdział 25 – Wyznanie.


Rozdział 25 – Wyznanie.


- Witaj Kaname. – przywitał się blond włosy wampir.

- Gabrielu. – podszedł do niego i objął go przyjaźnie ramieniem. – Witaj. Dawno się nie widzieliśmy.

- Będzie jakieś 60 lat. – uśmiechnął się zielonooki. – Witaj Hanabusa.

- Dzień dobry. – jego głos był obojętny.

- Samochód już czeka. – powiedział Gabi.

- Mów co wiesz. – odezwał się Kuran, jak tylko znaleźli się w samochodzie.

- No cóż. Nie wiem jak długo już mieszka w Tonogura. Ale… - zamilkł.

- Co?

Gabriel westchnął.

- Mieszka z kobietą.

- Kobietą? Wampirzycą.

- Nie. Ona jest człowiekiem.

- Mieszka z ludzką kobietą? – Kaname najwyraźniej był zszokowany.

- Tak. Ma na imię…

- Nic mnie to nie obchodzi. Zero jest mój. I nikt mi go nie odbierze. A zwłaszcza jakaś ludzka dziewczyna.

Hanabusa siedział cicho koło Kaname. Smutno patrzył na mijane budynki. Spełniły się jego największe obawy. Dzisiaj straci go. Jego serce ściskał niewyobrażalny ból. „Zero jest mój”, te słowa wbiły się w jego myśli i nie chciały odejść.


Po jakiś 20 minutach jazdy, samochód zatrzymał się przed blokiem.

- To tutaj. – powiedział zielonooki.

Wysiedli z pojazdu. Kaname rozejrzał się po okolicy. Wziął głęboki oddech. Uśmiechnął się lekko. Czuł zapach swojego ukochanego. Był on niezwykle silny. Hanabusa patrzył smutno na szatyna. Spuścił wzrok.

- Powinienem się cieszyć z jego szczęścia. Ale nie potrafię. – myślał.

Kaname zaczął iść w stronę mieszkania.

- Kaname to nie jest dobry pomysł. – zatrzymał go Gabriel. – Lepiej poczekajmy trochę. Teraz nikogo nie ma w mieszkaniu. A jak przyjdzie ta dziewczyna?

- To ją zabiję.

- Nie możesz tego zrobić. Jest bardzo ważna dla Zero. Jeśli to zrobisz on może cię znienawidzić.

- Nie pozwolę, żeby jakaś tam ludzka istota stanęła między nami!

- Kaname. Gabriel ma rację. Nie…

- Zamknij się! – warknął.

Hanabusa spojrzał zaskoczony na wampira, w jego oczach pojawiły się łzy.

- Czy on od dzisiaj już zawsze będzie mnie tak traktował? – pomyślał.

Kaname wszedł do mieszkania Yuuki. Gabriel i Hanabusa podążyli za nim. Przeszukali cały dom. Niczego nie znaleźli.

- Szafa jest pusta. – zauważył Gabi. – Czy to możliwe, że on nas wyczuł i uciekli?

- Nie! To nie możliwe! To nie możliwe! Zero! – Kuran złapał się za głowę i upadł na kolana. – Dlaczego on mi to robi?! Dlaczego?! – zaczął płakać.

- Kaname. – Hanabusa podszedł do niego i chciał go pocieszyć.

- Nie dotykaj mnie! – wstał szybko z podłogi.

Jego oczy były czerwone, z ust wystawały mu kły. Aidou zaczął się cofać.

- Kaname proszę uspokój się. To nie jest odpowiednie miejsce na twój gniew. – powiedział łagodnie Gabriel.

Kuran uspokoił się. Jego uczy i kły wróciły do normalności.

- Zaprowadź nas w jakieś bezpieczne miejsce. – rozkazał.

- Dobrze.


Wyszli z mieszkania. Po godzinnej jeździe samochodem podjechali pod jakiś duży dom. Atmosfera była napięta do granic możliwości. Hanabusa siedział cicho przez całą drogę. Wyglądał na przerażonego. Wysiedli z samochodu.

- Twój pokój jest na górze. Pierwsze drzwi po prawej. – powiedział Gabi.

- Hanabusa chodź! – rozkazał Kaname.

Blondyn podszedł do Gabriela.

- Czy są tu jakieś inne osoby.

- Kilku służących.

- Wyprowadź ich stąd i sam też wyjdź. Niech nie wracają o rana.

- Dlaczego?

- Proszę nie pytaj. Nie chcesz wiedzieć.

- Hanabusa czy on coś…

- Nic mi nie będzie. Ale proszę zrób to o co cię proszę.

- Dobrze.

- Hanabusa! Długo mam na ciebie czekać?! – zagrzmiał głos z piętra.

- Proszę idź już. – Aidou zwrócił się do zielonookiego.


Hanabusa przerażony zaczął wchodzić po schodach. Kaname był wściekły. A kiedy był wściekły był nieobliczalny. Mógł nawet zabić czysto krwistego wampira.

- Mogę umrzeć. Teraz moje życie i tak już nie ma sensu. Wiem, że on nigdy mnie nie pokocha. Zawsze, do końca świata będzie kochał Zero. – myślał.


Wszedł do pokoju i od razu został przyciśnięty do ściany. Poczuł na swojej szyi kły Kurana. Wbijały się w niego boleśnie i brutalnie. Ten ssał łapczywie jego krew pozbawiając go siły. Jednak Aidou nie opierał się.

- Zabij mnie. Zabij. Nie mogę bez ciebie żyć. Zabij mnie! – jego myśli krzyczały.

Zsunął się po ścianie na podłogę. Nie miał siły w nogach. Kaname podniósł go z podłogi i rzucił nim w przeciwległą ścianę. Błyskawicznie znalazł się przy nim i rozerwał jego koszulę. Wbił kły w jego pierś i wyszarpnął z niej kawałek mięsa. Podniósł głową do tyłu. Krew blondyna spływała po jego szyi. Brudziła jego skórę i kasztanowe włosy, które były teraz o wiele dłuższe niż zwykle. Kaname spojrzał na ciało wampira i wbił szpony w jego brzuch. Hanabusa krzyknął z bólu. Zaczął płakać, nie mógł powstrzymać łez. Kuran spojrzał w jego twarz. Nagle jego oczy zrobiły się znowu brązowe, włosy znowu były normalne, a na dłoniach nie miał już szponów. Wziął ciało blondyna w ramiona i mocno przytuli kiwając się w przód i tył.

- Hanabusa wybacz mi. Co ja ci zrobiłem? To musi boleć. Wybacz mi. – głaskał go po głowie.

Słaby Aidou nie mógł nic powiedzieć, ani zrobić. Jego ciało zwisało bezwiednie w ramionach Kaname. Ten uniósł jego głowę i położył na swoim ramieniu.

- Napij się. - rozciął swoją szyję i przyłożył do rozcięcia usta Hanabusy.

To był czysty instynkt. Blondyn przyssał się do jego szyi i zaczął pić jego krew. Jego ciało zaczęło się regenerować. Czuł jak siły zaczynają wracać. Kaname tulił go do siebie. Jego usta zaczęły całować go po szyi.

- Przepraszam Hanabusa. Przepraszam. – zaczął płakać.

- Kaname.

- Przepraszam.

- Nie przepraszaj.

- Zawsze jesteś przy mnie. Zawsze mnie wspierasz. A ja tak cię traktuję.

Hanabusa dotknął jego policzka i wytarł łzy.

- Nie przejmuj się.

- Nie. Nie mogę się tym nie przejmować. Jesteś dla mnie bardzo ważny nie mogę cię tak traktować.

- Kaname co ty wygadujesz? – serce biło mu jak oszalałe.

- Kocham Zero. Ale ty też jesteś dla mnie bardzo ważny.

Hanabusa nie to chciał usłyszeć. Łzy ponownie zaczęły spływać z jego oczu.

- Jestem ważny, ale mnie nie kocha. Nie kocha. – myślał.

- Hanbusa. Czy jeszcze cię boli? – Kuran wziął jego twarz w swoje dłonie.

Aidou odsunął go od siebie i wstał z podłogi.

- Ja już dłużej nie mogę. – szepnął.

- Słucham?

- Mówię, że już dłużej tak nie mogę. – chwiejąc się odwrócił się do szatyna. – Nie mogę Kaname. Już dłużej tego nie wytrzymam. Tyle to już lat. Tyle wieków. To się nigdy nie zmieni.

- O czym ty mówisz?

- Kocham cię Kaname. Zakochałem się jak pierwszy raz cię zobaczyłem. Ale ty tego nie widzisz. Tylko Zero i Zero. Ja się dla ciebie w ogóle nie liczę. Nie mogę już dłużej żyć w ten sposób. Być zastępstwem. Każdego dnia czuję jak moje serce pęka, rozrywa się na kawałeczki. To tak strasznie boli. Nie chce już tego czuć. Nigdy nie będziesz mój. Nigdy. Ja już nie mogę. Nie chcę. – zasłonił twarz i rozpłakał się jeszcze bardziej.

- Hanabusa. – podszedł do niego i objął go, ale tez zaraz go odtrącił.

- Nie Kaname. Zostaw mnie. Nie chcę, żebyś mknie dotykał. Nie chcę żebyś mnie całował. Każdy twój dotyk, każdy pocałunek sprawia mi ból. Bo wiem, że to nie mnie chciałbyś całować. Nie ze mną się kochać. Nie mogę się dłużej okłamywać. To koniec.

- Koniec. Więc ty też chcesz mnie zostawić?

- Zostawić? Nigdy nie byliśmy razem. Używałeś mojego ciała, żeby zaspokoić swoje potrzeby, a ja zakochany w tobie poddawałem się temu wszystkiemu. Ale już nie mogę. Ile to można się okłamywać. Jak długo można sobie wmawiać, że mam jakieś szanse? Ja też mam swoje uczucia. I ty powinieneś je rozumieć. Przynajmniej po części. W końcu twój ukochany też cię zostawił. – zasłonił swoje usta, bo zdał sobie sprawę z tego, że powiedział za dużo.

Zamknął oczy, spodziewając się uderzenia, które jednak nie nastąpiło.

- Rozumiem. – wyszeptał Kaname. Zaskoczony Hanabusa otworzył oczy i spojrzał na szatyna. – Jestem egoistą. Myślę tylko o sobie. Wiedziałem, że coś do mnie czujesz. Nie byłbyś przy moim boku tak długo gdybyś mnie nie kochał. Wiem, że cierpisz, ale proszę nie puszczaj mnie. Ja potrzebuję ciebie.

- Nie Kaname. To nie mnie potrzebujesz.

- Hanabusa. Proszę.

- Mówisz, że rozumiesz. Ale to nie prawda. Jeśli teraz zostanę przy tobie umrę. Moje serce tego nie wytrzyma. Nie mogę dłużej być przy tobie. Czas najwyższy pomyśleć o sobie. - odwrócił się i zaczął iść w stronę drzwi, kiedy już przy nich był spojrzał na zaskoczonego Kurana. – Mam nadzieję, że znajdziesz w końcu Zero i będziesz z nim szczęśliwy. Żegnaj.

Wyszedł z pokoju i zamknął za sobą drzwi.

Rozdział 24 – Szokująca prawda.


Rozdział 24 – Szokująca prawda.


- Dobry wieczór Yuuki. Dawno się nie widzieliśmy.

Przerażona dziewczyna spojrzała w zielone oczy demona.

- Jeśli obiecasz mi, że nie będziesz krzyczała to cię puszczę.

Pokiwała głową na tak. Demon uwolnił ją i wszedł do pokoju.

- Jestem Maruk. Pamiętasz mnie?

- Z wczorajszego wieczora. Czy…

- Nie ma go ze mną. Jestem sam. – uprzedził jej pytanie.

- Jak mnie znalazłeś?

- Muszę przyznać, że jesteś bardzo sprytna. Zmylić wampira to nie lada wyczyn. Zadziwiasz mnie Yuuki.

- Wygląda na to, że ciebie nie zmyliłam. Jak mnie znalazłeś?

- Wczoraj wieczorem, kiedy cię niosłem do domu rzuciłem na ciebie zaklęcie, dzięki któremu mogę cię łatwo znaleźć. Oczywiście Zero nic o tym nie wie.

- Czego chcesz?

- Spokojnie. Nie denerwuj się. Nie zrobię ci krzywdy. Ani nie wydam cię Zero.

- Więc czego chcesz?

Demon spojrzał na szatynkę. Jego zielone oczy miały dziwny wyraz. Dziewczyna nie wiedziała, co o tym myśleć. Nagle demon uklęknął przed nią i wziął ją za rękę.

- Co ty wyprawiasz?! – zdziwiła się.

- Jestem tu po to, żeby cię chronić. Moje życie składam w twoich rękach. – demon poniósł głowę. – Wreszcie odnalazłem to czego szukałem od 400 lat.

- Zwariowałeś o czym ty mówisz?

- Ostatnio dzieją się z tobą dziwne rzeczy prawda? Najpierw rzuciłaś Zero o ścianę. A wczoraj zmasakrowałaś twarz tamtego wampira. Jak myślisz dlaczego tak się dzieje?

Dziewczyna milczała i w szoku patrzyła prosto w zielone tęczówki.

- W twoich żyłach płynie wampirza i demoniczna krew.

- Słucham? O czy ty mówisz?

- Czuję to w tobie. Jestem na to bardzo uczulony. Masz jego moc.

- Kogo?

- Amroda. Najważniejszej osoby w moim życiu. Jesteś jego potomną. Amrod był synem Serafina, mojego pana i przyjaciela, i bardzo potężnej Łowczyni Medei.

- Czekaj, czekaj. Coś ty powiedział? Serafin i Medea?

- Widzę, że nie pierwszy raz słyszysz te imiona.

Yuuki przypomniała sobie sen. Przypomniała sobie niezwykłej urody kobietę i ognistowłosego demona. Poczuła jak nogi się pod nią uginają. Demon złapał ją w ostatniej chwili. Pomógł jej usiąść na kanapie.

- Yuuki. Dobrze się czujesz?

- Ja ich widziałam. W swoim śnie. – spojrzała przerażona na demona. - Walczyli ze sobą. Zero był nieprzytomny. – zaczęła płakać.

Demon przytulił ją do siebie. Głaskał ją uspokajająco po głowie.

- Nigdy nie miałam tak rzeczywistego koszmaru.

- To się zdarzyło naprawdę. 500 lat temu. Serafin wymordował całą rodzinę Zero. Medea stanęła w jego obranie. Było jej bardzo ciężko walczyć. Ponieważ kochała Serafina. Ale rodzina Kiryuu była jej bardzo bliska. Była już wtedy w ciąży. Serafin dowiedział się o tym krótko przed rozwiązaniem. Porwał Medeę do naszej krainy. Tam urodziła i zmarła. A właściwie została zabita przez Serafina w pojedynku. Chciała uciec ze swoim synem. Ale Serafin nie chciał ich puścić. Więc Medea stanęła z nim do pojedynku i została pokonana. Jeszcze nie odzyskała wszystkich sił po porodzie. Kiedy umierała rzuciła na Serafina klątwę. Powiedziała mu, że umrze z ręki swojego potomka. Serafin chciał zabić swojego syna, ale okazało się to niemożliwe. Medea rzuciła na syna bardzo potężne zaklęcie ochronne i oddała mu swoją duszę. Serafin chciał poczekać, aż sam umrze. Trzymał go przy sobie ponad 100 lat. Traktował do gorzej jak śmiecia. Ale w żyłach Amroda płynęła krew jednaj z najpotężniejszych wampirzych rodzin i krew jednego z najpotężniejszych demonów. – spojrzał na Yuuki.

Jej brązowe oczy były rozszerzone do granic możliwości.

- Zero ci nie powiedział o swojej rodzinie?

- Miał mi powiedzieć dzisiaj.

- Przepraszam. To od niego powinnaś się tego dowiedzieć.

- Co się stało z Amrodem?

- Pomogłem mu uciec. Ale za to zostałem wygnany ze świata demonów. Amrod ożenił się z jakąś kobietą. Od 400 lat szukam po świecie jego rodziny. I teraz cię znalazłem.

- To nie możliwe. Ja nie mogę być…

- Jesteś. Nie mam co do tego żadnych wątpliwości. Masz taką samą energię jak on i podobny zapach. Od razu jak tylko cię zobaczyłem wiedziałem kim jesteś. Ale ukrywałem tę prawdę. Serafin będzie próbował cię znaleźć i zabić. Dlatego tu jestem, żeby cię bronić. Oddam za ciebie życie jeśli będzie trzeba.

- Dlaczego tak bardzo ci na tym zależy?

Demon posmutniał. Spojrzał w podłogę.

- Kochałem Amroda. Był dla mnie wszystkim. Nic innego się nie liczyło.

- Dlatego chcesz bronić jego rodziny?

- Tak.

- Wybacz, ale trudno jest mi uwierzyć w twoją historię.

- Dlaczego jesteś sama?

- Słucham?

- Dlaczego nie masz rodziny?

- Mam rodziną, ale…

- No właśnie. Zostawili cię. Wiesz dlaczego? Bo od najmłodszych lat dzieją się wokół ciebie dziwne rzeczy. Twoi rodzice byli tym przerażeni więc oddali cię.

- Nadal tego nie rozumiem. Skoro jestem, tak jak mówisz potomkiem Amroda, to jeden z moich rodziców musiał mieć jakieś moce.

- Zgadza się. Ale prawdopodobnie to nie byli twoi prawdziwi rodzice.

- Co ty wygadujesz? Że niby moi rodzice zaadoptowali mnie, a potem porzucili jak tylko stałam się dla nich niewygodna?

- Tego nie powiedziałem. Przestraszyli się pewnie twoich zdolności.

- Nie przypominam sobie żebym miała kiedykolwiek jakieś zdolności.

- Więc jak wytłumaczysz to co się stało wczoraj? Albo to jak rzuciłeś Zero o ścianę? Zwykły człowiek nie byłby w stanie powalić na ziemię czysto krwistego. Nawet Łowca miałby z tym problem.

- Przestań! Nie chcę tego słuchać! – zakryła uszy dłońmi i zamknęła oczy.

Maruk złapał ją delikatnie za dłonie.

- Yuuki posiadasz niebywale potężną moc. Jeśli nie nauczysz się jej kontrolować, pewnego dnia możesz doprowadzić do tragedii. Czy tego właśnie chcesz?

- Ja już sama nie wiem. Nie rozumiem tego wszystkiego. Mam tego dosyć. – wyszeptała.

Demon przytulił ją do siebie.

- Nie martw się. Już nigdy nie będziesz sama. Ja zawsze będę przy tobie. Pomogę ci zapanować nad twoją mocą. Pokażę ci jak jej używać. Wszystkiego cię nauczę.

Dziewczyna odwzajemniła uścisk. Czuła się bezpiecznie w obecności demona. Spojrzała w jego zielone oczy.

- Mogę cię o coś spytać?

- Możesz mnie pytać o wszystko.

- Z jakiej rodziny wampirów wywodziła się Medea?

- Rodzina Kiryuu była wtedy najpotężniejszą rodziną wampirów. Sprawowała władzę i wampirzym świecie. Drugą najpotężniejszą, zaraz po rodzinie Kiryuu, była rodzina Kuran. To właśnie z niej wywodziła się Medea.

- Kuran. – posmutniała. – Kaname Kuran.

- Jest teraz głową rodziny. Są najpotężniejsi w świecie wampirów.

- Mogę cię o coś jeszcze spytać?

- Już powiedziałem, że możesz pytać o wszystko.

- Wiesz co łączyło Zero z Kaname?

- Nie mówiłbym tego w czasie przeszłym. Wampiry potrafią stworzyć bardzo silne więzi, których nic, ani nikt nie jest w stanie zerwać. Taką właśnie więź stworzyli między sobą Zero i Kaname. Od najmłodszych lat byli nierozłączni. A kiedy podrośli stali się kochankami.

- Więc to jednak prawda. A ja głupia łudziłam się, że… - zaczęła płakać. – On mnie nigdy nie kochał. Byłam tylko zabawką. Więc tamten wampir miał racje.

- Jaki wampir?

- Spotkałam go dzisiaj na uczelni. Powiedział mi, że Zero się tylko mną bawi. Że Kaname jest w mieście i odzyska Zero.

- To nie jest prawda. Jesteś bardzo ważna dla Zero. Myślę, że to dlatego, że w twoich żyłach płynie krew Kuranów. Ich więzi są tak silne, że zareagował na ciebie.

- Ale tak naprawdę nie kocha mnie. Tylko Kaname.

- Tego już nie wiem. Tylko Zero może ci odpowiedzieć na to pytanie.

Yuuki wstała i podeszła do okna. Po policzkach spływały jej łzy. Miała mętlik w głowie. Nie wiedziała co ma o tym wszystkim myśleć.

- A jeśli on mówi prawdę. Jeśli rzeczywiście jestem potomkiem Amroda? – myślała.

Odwróciła się z stronę Maruka. Patrzył na nią. Jego oczy były wesołe, ale jednocześnie czujne. Uśmiechał się lekko. Po 400 latach jego poszukiwania nareszcie się zakończyły.

- Mam mętlik w głowie. Nie wiem co mam o tym wszystkim myśleć. Ale jeśli to co mówisz jest prawdą? To oznacza, że mogę zabić Serafina, tak?

- Tak. Myślę, że jesteś jedyną istotą na ziemi, która może się z nim zmierzyć i go pokonać. To część klątwy rzuconej na niego przez umierającą Medeę. Zaklęcia i klątwy rzucane w trakcie umierania mają największą siłę.

Yuuki zamyśliła się.

- Muszę sobie wszystko przemyśleć.

- Dobrze. Jakbyś czegoś potrzebowała, to będę w pobliżu.

Już miał wychodzić, kiedy poczuł jak dziewczyna łapie go za rękę.

- Zostań. Proszę. Nie wiem dlaczego. Ale w twojej obecności czuję się bezpieczna.

- Skoro tego chcesz. To zostanę z tobą.

- Opowiesz mi o Amrodzie?

- Tak. Ale nie dzisiaj. Teraz powinnaś odpocząć.

- Masz rację. Jestem bardzo zmęczona i czuję jak zaczyna boleć mnie głowa. Lepiej się położę. A co z tobą?

- O mnie się nie martw. Nie potrzebuję snu. W końcu jestem demonem.

Yuuki uśmiechnęła się do niego. Poszła wziąć prysznic. A potem położyła się spać. Maruk długo wpatrywał się w śpiącą dziewczynę.

- Przyrzekam, że będę cie bronił nawet za cenę swojego życia. Nikomu nie pozwolę cię skrzywdzić.

Usiadł z fotelu. Czuwał całą noc.

Rozdział 23 – Poszukiwania Maruka.


Rozdział 23 – Poszukiwania Maruka.


- Co się do cholery dzieje? Umówiliśmy się, że spotkamy się za godzinę. Zaraz będzie nasz pociąg, a go jak nie ma tak nie ma. – wściekała się brunetka.

Demon milczał.

- Aya, Maruk.

- No nareszcie… co się stało?! - krzyknęła jak zobaczyła twarz wampira.

- Yuuki uciekła.

- Jak to uciekła? – odezwał się demon.

- Poszedłem po nią na uczelnię, ale jej już tam nie było. Jej przyjaciółka powiedziała mi, że była tylko na porannym wykładzie, a potem zniknęła. Pobiegłem do niej do domu. Tam też jej nie było. Jej wszystkie rzeczy zniknęły. Okazało się, że je rozdała ludziom żeby mnie zmylić. Od godziny biegam po całym mieście, ale nigdzie nie mogę jej znaleźć.

- Sprytna dziewczyna. Nie ma co. – zauważył Maruk.

- Zero to co teraz zamierzasz robić? – zapytała dziewczyna.

- Muszę ją znaleźć. Ale nie mogę zostać w mieście. Musimy jechać. Macie bilety?

- Tak.

- To chodźmy.

- Zaczekaj Zero. - zatrzymał go demon. – Jeśli teraz wyjedziesz, to zgubisz jej trop.

- Już zgubiłem.

- Dobra to zróbmy tak. Ja zostanę i poszukam jej jeszcze po mieście. A wy jedźcie.

- Ale…

- Najwyraźniej nie chcesz, żeby Kaname cię znalazł. Nie rozumiem tego. Ale widocznie masz powód, żeby przed nim uciekać. Jeśli wpadnę na jakiś trop to dam ci znać.

- Dobrze tylko nie przesadzaj.

- Nie martw się nie będę opętywał ludzi. To na razie. – poszedł szybko w stronę wyjścia.

Aya i Zero wsiedli do pociągu.


Znaleźli sobie wolny przedział. Zero usiadł pod oknem i smutnie patrzył na mijany krajobraz.

- Dlaczego Yuuki uciekła? – przerwała milczenie Łowczyni.

- Nie mam zielonego pojęcia. Coś musiało się stać. Dzisiaj rano wszystko było jeszcze w porządku.

- Słuchaj, a może spotkała Kaname?

- Nie. Na uczelni, ani w jej domu nie było jego zapachu. Z resztę jego zapach był bardzo daleko.

Znów spojrzał za okno. Aya również zwróciła tam swój wzrok. Resztę drogi przemilczeli.


~*~*~*~*~*~*~*~*~*~

Maruk wyszedł z dworca. Jednak swoich kroków nie skierował w stronę mieszkania Yuuki. Szedł spokojnym krokiem przez miasto. Nie spieszył się. Po jakiś 40 minutach stanął przed dworcem autobusowym.

- Tak. Twój zapach jest tu najsilniejszy. No to teraz muszę dowiedzieć się w który autobus wsiadłaś. Yuuki Cross.

Podszedł do kasy.

- Dzień dobry. – przywitała się kobieta w kasie.

- Dzień dobry. Szukam pewnej osoby. Może pani ją widziała. – jego oczy stały się całe czarne.

Wszedł do umysłu kobiety. Jednak niczego nie znalazł.

- Czy może mi pani powiedzieć dokąd pojechały autobusy, które wyjechały godzinę temu? I z którego stanowiska?

Kobieta nieprzytomnym wzrokiem zapisała kilka linijek na kartce i podała demonowi.

- Bardzo pani dziękuję.

Jego oczy były na powrót stały się zielone. Poszedł we wskazane miejsca. Po 20 minutach podszedł do ostatniego stanowiska. Uśmiechnął się.

- Więc pojechałaś w kierunku Taiwu (nazwa wymyślona - dop. aut.). Yuuki Cross niedługo się spotkamy. – Przebiegły uśmiech nie schodził mu z twarzy.

~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*

~6 godzin później~

Yuuki spała w autobusie. Nagle poczuła czyjś dotyk na swoim ramieniu. Otworzyła oczy.

- Panienko już jesteśmy w Taiwu. Dalej już nie jadę.

- Och bardzo dziękuję.

Wyszła z autobusu. Taiwu było to małe miasteczko z każdej strony otoczone było górami. Słońce właśnie zachodziło, dając niesamowity widok. Zaczęła iść rozglądając się dookoła. Była trochę zdezorientowana. Nigdy tu nie była.

- Przepraszam bardzo. – zahaczyła jakąś kobietę. – Dobry wieczór. Czy może mi pani powiedzieć, gdzie tutaj jest jakiś hotel.

Kobieta spojrzała na nią jak na kosmitkę.

- To jest miasteczko turystyczne. Może pani wynająć pokój gdziekolwiek.

- A no tak. Dziękuje i przepraszam za kłopot. Do widzenia.


Yuuki skierowała się do jakiegoś baru. Od rana nie miała nic w ustach. Usiadła przy stoliku.

- Dzień dobry. W czym mogę służyć. – podszedł do niej blond włosy kelner.

- Dzień dobry. Poproszę zastaw obiadowy numer 6. – podała mu kartę dań.

- Dziękuję bardzo za zamówienie.

Oparła głowę na rękach i patrzyła na zachodzące słońce. Westchnęła cicho.

- Czy uciekłam na tyle daleko, żeby nie mógł mnie znaleźć?

Po 15 minutach miała na stole obiad.

- Przepraszam bardzo. Czy wiesz może gdzie mogłabym wynająć tanio pokój? – zahaczyła blondyna.

- Niech pomyślę.

- Nie przyjechałam tutaj na wakacje. Myślę, że zostanę tutaj na dłużej.

- Więc szukasz też pracy panienko?

- Dobrze by było.

- Mamo! Słyszałaś!?

Z kuchni wyszła wysoka blondynka o zielonych oczach.

- Tak. Dobrze się składa. Miałam zatrudnić nowego kelnera.

- Pracowałam już jako kelnerka. – ucieszyła się Yuuki. – Mogłabym zaczęć nawet od zaraz. Mam na imię Yuuki Cross.

- Jestem Hisa Okano, A to mój syn Kaoru.

- Miło mi cię poznać Yuuki. – uśmiechnął się szeroko chłopak.

- Cała przyjemność po mojej stronie.

- Dzisiaj jeszcze nie potrzebuję pomocy. Ale jutro jak najbardziej. – powiedziała blondynka.

- Więc zacznę od jutra.

- Kaoru zaprowadź Yuuki do Ayano.

- Ayano?

- To moja kuzynka. Chętnie wynajmie ci pokój.

- Och bardzo pani dziękuję.

- Nie ma za co. I mów mi po imieniu.


~*~*~*~*~*~*~*~*~*~

- Cześć ciociu! – zawołał wesoło Kaoru, wchodząc do mieszkania.

- O witaj Kaoru. Dzień dobry. – przywitała się z szatynką.

Kobieta była wysoką szatynką o zielonych oczach.

- To jest Yuuki Cross. Od jutra będzie pracowała w naszej restauracji.

- Dzień dobry. Miło mi panią poznać.

- Witaj jestem Ayano Handa.

- Mama powiedziała, że możesz wynająć jej pokój.

- Tak mam jeden wolny. To chodźmy.

Wzięła klucze i wyszła za mieszkania. Yuuki podążyła wraz z Kaoru za nią. Weszli po schodach. Na końcu długiego korytarza znajdowało się małe mieszkanko. Była to właściwie kawalerka.

- Może nie jest za duże, ale…

- Mi pasuję. Dziękuję bardzo.

- Jakbyś czegoś potrzebowała to wiesz gdzie mnie szukać.

- Dziękuję bardzo.

Kobieta wyszła z chłopakiem z mieszkania. Szatynka jeszcze raz rozejrzała się po kawalerce. Położyła się na kanapie, zamknęła oczy i westchnęła głośno.


~*~*~*~*~*~*~*~*~*~

Dochodziła godzina 23. Demon zatrzymał się przed tabliczką z nazwą miasta. Jego oczy były całe czarne. Było ciemno, wiec nie musiał się martwic, że ktoś go zobaczy. Jego wszystkie zmysły były wyostrzone. Uśmiechnął się.

- Więc to tutaj jesteś.

Szedł wolnym krokiem po mieście. Na ulicy nie było nikogo. Szedł za zapachem, który był coraz bardziej wyrazisty. W końcu stanął przed piętrowym blokiem. Wszedł po schodach. Zatrzymał się przy drzwiach. Zapukał cicho.


~*~*~*~*~*~*~*~*~*~

Yuuki obudziło ciche pukanie do drzwi. Spojrzała na Za okno. Było już ciemno.

- Może to Ayano?

Wstała podeszła do drzwi. Otworzyła je. W mgnieniu oka została przyciśnięta do ściany, a drzwi zostały zamknięte.

- Dobry wieczór Yuuki.

Rozdział 22 – Ucieczka.


Rozdział 22 – Ucieczka.


Yuuki wpadła do domu. Zatrzasnęła za sobą drzwi i osunęła się po nich na podłogę.

- Czy ja naprawdę jestem tylko zabawką? – objęła się ramionami i położyła głowę na kolanach.

Z oczu zaczęły spływać łzy. Przypomniała sobie swój sen i niesamowicie przystojnego szatyna.

- Kaname Kuran. – wyszeptała. – Czy Zero naprawdę go kocha?

Podniosła się z podłogi. Poszła do łazienki. Zdjęła bluzkę i spojrzała na różę na swojej piersi.

- Jestem jego własnością. Należę do niego. Właśnie to mi cały czas mówi. Nie wiem co się ze mną dzieje. Znamy się od dwóch tygodni, a ja mam ochotę spędzić z nim resztę swojego życia. Nie znam go. Nie wiem jaki naprawdę jest. Wczoraj pokazał mi swoją prawdziwą postać. Normalny człowiek uciekłby gdzie pieprz rośnie. A co ja zrobiłam? Zafascynowałam się nim jeszcze bardziej. On rzucił na mnie jakiś czar. To nie jest miłość. Muszę to zakończyć. Ale jak?

Ubrała się z powrotem. Wpadła do pokoju.


~*~*~*~*~*~*~*~*~*~

Zero wszedł do jakiegoś obskurnie wyglądającego baru. Rozejrzał się. Jego towarzysze siedzieli przy stoliku w najdalszym zakątku baru.

- Tu jesteście. Nie mogliście wybrać sobie lepszego miejsca?

- Miły jak zwykle. – skomentował demon.

- Cześć Zero. – przywitała się dziewczyna z uśmiecham na twarzy. – Co z Yuuki?

- Dobrze. Co bardzo mnie dziwi. – usiadł przy stoliku.

- Dlaczego? – zainteresował się Maruk. – Powinieneś się cieszyć, że nic jej nie jest.

- Cieszę się. – powiedział zamyślony.

- Jakoś tego po tobie nie widać. – odezwała się Aya.

- Naprawdę się cieszę, ale coś mnie nie pokoi.

- Co takiego?

- Dlaczego nie pytacie jakim cudem Yuuki zmasakrowała połowę twarzy tamtego wampira?

- Może dlatego, że zaraz sam nam to powiesz. Będę z tobą szczery Zero. – demon spojrzał prosto w jego srebrne oczy. – Yuuki nie jest zwykłym człowiekiem. Żaden zwykł człowiek nie byłby w stanie zadrapać wampira, nawet tego najsłabszego jakim jest 4 poziom. A już nie wspomnę o zmasakrowaniu połowy jego twarzy. Tylko Łowcy są w stanie to zrobić.

- Czy to możliwe, że on jest Łowczynią? – zdziwiła się Aya.

- Wydaje mi się, że nie. Nie czuję od niej takiej samej energii co od ciebie. Ale niewątpliwie coś tajemniczego tkwi w tej dziewczynie. Na co dzień jest zwykłym człowiekiem, niezdającym sobie sprawy ze swych mocy. Ale kiedy czuje zagrożenie, tak jak wczoraj, jej moc przebudza się. I jest bardzo podobna do demonicznej. – powiedział Maruk.

- Chcesz powiedzieć, że Yuuki jest demonem?! – krzyknął wampir.

- Nie wiem. Ona nie zachowuje się jak demon. Ani jak wampir. Ale jest bardzo do nas podobna. Chyba nie zaprzeczysz? Przestań się okłamywać! Przecież też to widzisz!

- To prawda. Tydzień temu walnęła mną o ścianę.

- Co takiego?! I dopiero teraz mi o tym mówisz?! Boże ona jest niebezpieczna! – zdenerwowała się Aya.

- Zgadzam się z Ayą. Jest o wiele bardzie niebezpieczna niż my wszyscy razem wzięci. A to dlatego, że nie zdaje sobie sprawy z tego jak jest potężna. Nie umie zapanować nad swoją mocą.

- Więc co zrobić? – zamyślił się Zero.


Nagle Zero zerwał się na równe nogi. Jego oczy zabłysły czerwienią, ale nie był wściekły. Wyrażały wielkie zaskoczenie i jeszcze coś, co trudno było określić. Jego serce zaczęło bić szybciej. Jeszcze raz skupił się na swoich zmysłach.

- Tak. Nie ma wątpliwości. To na pewno on. Zapach jest słaby. Ale jest tutaj. W tym mieście. Znalazł mnie? Czy to tylko przypadek? Nie to na pewno nie to. Czy mogłem być aż tak nieostrożny?

- Zero co się dzieje. – zapytała się Łowczyni.

Wampir spojrzał na nią nieprzytomnym wzrokiem.

- Zero? – dotknęła jego ramienia. – Wszystko w porządku?

- Kaname tu jest.

- Co?! Znalazł cię?!

- Na to wygląda. Musimy się spieszyć. Idźcie na stację. Jedziemy do kwatery głównej. Kupcie cztery bilety na najbliższy pociąg. Ale migiem.

- Zero. Myślę, że powinieneś z nim w końcu porozmawiać.

- Nie mogę. Jak mam mu spojrzeć w oczy po tym co mu zrobiłem?

- Prędzej czy później spotkasz się z nim. Uciekając przed nim tylko odwlekasz tę chwilę. Ale to nie będzie trwało wiecznie.

- Chyba masz rację. Kiedyś na pewno go spotkam i będzie mi jeszcze trudniej z nim porozmawiać. Ale nie jestem teraz gotowy na spotkanie z nim. Proszę. Idźcie na stację. Spotkamy się za godzinę.

I wybiegł z baru.


~*~*~*~*~*~*~*~*~*~

Zero wpadł na uczelnię. Zaczął poszukiwać zapachu Yuuki. Jego wszystkie zmysły były wyostrzone do granic możliwości. Jednak powstrzymywał swoje oczy, przed czerwienią. Wpadł w panikę, kiedy zdał sobie sprawę, że nie wyczuwa Yuuki. Poczuł czyjąś rękę na swoim ramieniu. Odwrócił się błyskawicznie.

- Przepraszam Zero. Nie chciałam cię przestraszyć.

- Karin. Witaj. Gdzie jest Yuuki?

- Yuuki? Sama chciałabym wiedzieć. Była tylko na porannym wykładzie. Dziwię się, bo ma najlepszą frekwencję z całego roku. A tu proszę. Zrobiła sobie wagary. Byłam na ciebie zła, bo myślała, że to przez ciebie… ZERO!! ZERO!!! – jednak go już nie było, pędził do domu ukochanej.


~*~*~*~*~*~*~*~*~*~

Zero z impetem wpadł do mieszkania.

- Yuuki! Yuuki! – odpowiedziała mu cisza.

Wchodził do każdego pomieszczenia. W końcu wszedł do jej sypialni. Nikogo nie było. Jej szafa była szeroko otwarta i była pusta. Oczy wampira zabłysły czerwienią.

- Coś ty zrobiła Yuuki!?

Wybiegł z mieszkania. Zaczął wąchać. Wyczuł ją. Zaczął biec po ulicy. Zapach robił się coraz wyraźniejszy. W oddali zobaczył szatynkę. Podbiegł do niej.

- Yuuki! – stanął jak wryty.

To nie była ona. Ale miała na sobie jej zapach. Zobaczył, że kobieta ma torebkę podobną do tej, którą miała Yuuki. A właściwie to była ta sam torebka. Przesiąknięta jej zapachem.

- Skąd pani ją ma?

- Jakaś dziewczyna rozdawała swoje rzeczy, więc ją wzięłam, bo mi się spodobała.

Dopiero teraz Zero zdał sobie sprawę z tego, że wyczuwa zapach dziewczyny z kilku różnych kierunków.

- Do cholery jasnej Yuuki co ty wyprawiasz? – jego zmysły wariowały.

Nie wiedział co ma robić. Stał na środku chodnika. Wszystkie zapachy oddalały się od siebie.

- Który jest prawdziwy? Yuuki dlaczego mi to robisz? Dlaczego uciekłaś? – nie wiedział w którą stroną ma iść . – KURWA!!! – krzyknął na całe gardło.

Wyczuł inny, lecz równie znajomy zapach. Zmarszczył brwi.

- Kaname. Wybacz. Ale nie tym razem się nie spotkamy. – zaczął uciekać w przeciwnym kierunku do znajomego zapachu.


~*~*~*~*~*~*~*~*~*~

Szatynka siedziała w autobusie i patrzyła na oddalające się coraz bardziej światła miasta. Westchnęła cicho.

- Pewnie będzie wściekły. – pomyślała.

Dotknęła czołem szyby, a ręką dotknęła róży, którą miała pod ubraniem.

- Tak będzie lepiej. Nie należę do twojego świata Zero. Chociaż bardzo bym chciała. – zaczęła płakać.

Otarła szybko łzy. Zostawiła wszystko. Przyjaciół. Studia. Pracę. Wszystko. Miała nadzieję, że jej plan zgubienia wampira udał się.

- Gdyby było inaczej to już by był przy mnie. Żegnaj Zero.

Rozdział 21 – Nieodwzajemnione uczucia.


Rozdział 21 – Nieodwzajemnione uczucia.

Blond włosy chłopak, z wyglądu 17-letni, siedział sobie wygodnie w samolotowym fotelu. Tęsknym wzrokiem obserwował siedzącego naprzeciwko szatyna.

Ile to już wieków tkwi wiernie przy jego boku? Ile to już wieków jego serce cierpi?

Szatyn obserwował chmury za oknem. Uśmiechnął się szeroko. Niebieskooki już od dawna nie widział na jego twarzy takiego szczęścia. Posmutniał. Nie wiadomo jak bardzo by się starał. Nigdy nie sprawi, że Kaname będzie szczęśliwy.

Po odejściu Zero, Hanabusa zobaczył swoją szansę. Zaczął pocieszać załamanego wampira. Aż wreszcie stali się kochankami. Jednak Aidou wiedział, że szatyn nigdy go nie pokocha. Jego serce cały czas należało do Zero. Jego marzenie, że Kaname kiedyś odwzajemni jego uczucia, było nie do spełnienia. Mimo wielkiego cierpienia i bólu, nie odwrócił się od niego. Był na każde jego skinienie. Gotowy w każdej chwili użyczyć mu swojego ciała. Przy każdym ich zbliżeniu czuł, z jednej strony szczęście, a z drugiej, w jego serce był wbijany kolejny ostry cierń. Wiedział, że jest tylko zastępstwem. Wiedział, że jak tylko Zero zostanie odnaleziony, on pójdzie w odstawkę. Po policzku spłynęła pojedyncza łza. Starł ja szybko, żeby Kuran tego nie zauważył.

Pamiętał tamten dzień, jakby to było wczoraj. Miał 10 lat, a Kaname ponad 100. Wtedy pierwszy raz go zobaczył. Dostojny, wysoki, dobrze zbudowany wampir, z wyglądu 17-latek. Brązowe, sięgające ramion włosy i wielkie, brązowe oczy. Wpatrywał się w niego z podziwem. Jego serce zaczęło szybciej bić. Zakochał się w nim od pierwszego wejrzenia. Z każdym dniem kochał go coraz bardziej. Ale tak samo jak rosła jego miłość, tak samo rosło jego cierpienie i ból. Zawsze widział go w towarzystwie srebrnowłosego. Był praktycznie nierozłączni. Kiedy na nich patrzył serce rozrywało mu się na kawałki. Nigdy nie wyznał mu swoich uczuć. Nie chciał usłyszeć czegoś co i tak już wiedział.

Pewnego dnia wydarzyła się tragedia, która wstrząsnęła całym wampirzym światem. Rodzina Kiryu została wymordowana przez demona Serafina i jego wiernych ludzi. Przeżył tylko Zero. Hanabusę najbardziej przerażała myśl, że chciałby, aby Zero także umarł. Lecz zawsze potem myślał o tym jak bardzo Kaname by się załamał po jego śmierci. Jednak po tej tragedii coś zaczęło się psuć między Zero a Kaname. Srebrnowłosy załamał się, zamknął się w sobie, nie odzywała się do nikogo. Aż pewnego dnia po prostu zniknął. Nie zostawił nawet żadnego listu. Kuran przez pierwsze kilka dni chodził po całej swojej rezydencji wściekły. Powysyłał swoich ludzi w cztery strony świata na poszukiwania. Mijały tygodnie, a nikomu nie udało się odnaleźć wampira. Blondyn z przerażeniem patrzył na swojego ukochanego. Było z nim coraz gorzej. Przestał nawet pić krew, przez co jego ciało stawało się coraz słabsze.

Pewnej nocy Hanabusa zasnął w pokoju ukochanego. Kiedy rano otworzył oczy z przerażeniem stwierdził, że Kaneme nie ma w łóżku. Zerwał się na równa nogi.

- KANAME!!! KANAME!!! – biegał i wołał go po całej rezydencji.

Wpadł do jego gabinetu. Nie było go tam. Upadł na podłogę i zaczął płakać.

- Dlaczego mnie zostawiłeś? Dlaczego?

Mógł przewidzieć to, że Kaname w końcu zacznie sam poszukiwać Zero. Zbyt mocno go kochał. Właściwie to Kiryuu był całym jego światem.

- Co ja mam zrobić?

Mógłby zakończyć swoje cierpienia. Zapomnieć o szatynie ale nie był w stanie wyrzucić z serca jego obrazu. Przez około 400 lat cierpiał niewyobrażalne katusze. Ale miłość do Kaname dawała mu siłę do dalszego życia. Nawet jeśli jest ona nieodwzajemniona. Postanowił, że będzie szukał ukochanego na własną rękę.


~*~*~*~*~*~*~*~*~*~

Mijały lata. Bardzo długie lata spędzone na samotnej wędrówce w poszukiwaniu miłość swojego życia. W końcu po 50 latach stanął przed wielką, metalową i zardzewiałą bramą, prowadzącą do gęstego lasu. Był on oddzielony o reszty świata wysokim dwumetrowym, grubym, ceglanym murem, po którym wspinała się dzika winorośl. Sama brama miała z 3 metry wysokości.

Blondyn nabrał powierza w płuca, po czym zaraz wypuścił. Poczuł znajomy zapach.

- Słaby, ale jest. Widocznie był tu niedawno. – powiedział do siebie.


Odbił się od ziemi i wylądował zgrabnie za bramą. Zaczął iść czymś, co kiedyś było zapewne ścieżką do domu. Las był aż tak gęsty, że nie przepuszczał promieni słonecznych. Gdyby nie był wampirem miałby problemy z poruszaniem. Szedł szybkim i śmiałym krokiem. Po 20 minutach las się przerzedził, a jego oczom ukazał się wielki dom. A właściwie nie można było nazwać tego domem. To była wielka, rozpadająca się rudera. Bez szyb w oknach. Były one poprzybijane starymi deskami, w których korniki porobiły wielkie dziury. Drzwi były dziurawe i ledwo trzymały się na zardzewiałych zawiasach. Dachu prawie w ogóle nie było. Człowiek nazwałby ten dom nawiedzonym. Gdyby oczywiście przeżył spacerek po lesie.


Blondyn podszedł do drzwi i pchnął je. Zaskrzypiały, po czym po prostu się rozpadły robiąc wielki huk. Wszedł do środka. Znajdował się w wielkim holu, w którym znajdowały się schody na piętro i kilka wejść do różnych pomieszczeń. Cała podłoga była zakurzona i pokryta zgniłymi liśćmi. W powietrzu unosił się zapach stęchlizny. Niebieskooki skierował się w stronę schodów. Zapach dochodził z piętra, więc od razu postanowił tam pójść. Przed samymi schodami przystanął. Nie były w najlepszym stanie. Zrobił niepewnie pierwszy krok. Zaskrzypiały przeraźliwie. Wchodząc delikatnie i ostrożnie na każdy schodek, znalazł się w końcu na piętrze. Skręcił w lewo i podszedł do wielkich, dwuskrzydłowych, dębowych drzwi. Były w takim samym stanie jak reszta domu. Pchnął ja. Drzwi zaskrzypiały, ale się nie rozpadły. Wszedł do pokoju. Była to duża sypialnia. Na samym środku stało coś, co kiedyś było łóżkiem. Teraz był to brudny, zgniły, dziurawy materiał z widocznymi zardzewiałymi sprężynami. Ściany były odrapane z farby. Okna pozabijane deskami. Dachu nie było. Podłoga tak jak w pozostałych częściach domu była pokryta grubą warstwą zgniłych liści. Zapach stęchlizny był to jeszcze silniejszy. Spojrzał w prawą stronę. Był tam kominek. Przed kominkiem stał fotel skierowany do niego przodem. Wampir podszedł do fotela. To co na nim zastał zamurowało go.


Każdy człowiek gdyby to zobaczył, od razu pomyślałby, że to trup. Ale Hanabusa poczuł tlące się słabo, bardzo słabo życie. Postać siedząca w fotelu to była sama skóra i kości. Zamknięte, obwisłe powieki kryły za sobą brązowe oczy, które były teraz strasznie wypukłe. Sine i pomarszczone usta były uchylone. Widać było czarny, wysuszony język i czarne, długie kły. Skóra na policzkach, jak i na pozostałych częściach twarzy była obwisła, pomarszczona i sucha. Całe ciało było nagie bez żadnego odzienia. Postać nie miała żadnych włosów na głowie. Skóra na rękach, nogach i tułowiu była taka sama jak na twarzy. Widać było wszystkie kości. A jej kolor przypominał zgniłą zieleń.

- Kaname coś ty ze sobą zrobił? – ukucnął przy fotelu i dotknął delikatnie jego dłoni. – Jak mogłeś doprowadzić się do takiego stanu? Ale nie martw się. Jestem przy tobie i zajmę się tobą.

Wziął delikatnie ciało ukochanego na ręce, jakby bał się, że zaraz się rozpadnie. Spojrzał niepewnie na materac. Jedną ręką zdjął z siebie płaszcz i zasłał nim materac. Położył delikatnie na nim Kaname.

- Zaraz poczujesz się lepiej. Zobaczysz.

Wbił się kłami w swój nadgarstek. Nabrał trochę życiodajnego płyny w usta, po czym pocałował ukochanego w usta dając mu całą zgromadzoną krew. Poczuł, że ciało szatyna zaczyna drżeć. Oderwał się od niego. Kaname zaczął się rzucać i wyginać we wszystkie strony. Powieki otworzyły się ukazawszy zakrwawione białka oczu. W końcu opadł z powrotem na materac. Jego kły zrobiły się białe.

Hanabusa położył się obok niego. Przyłożył mu nadgarstek do ust. Kuran jak tylko poczuł zapach krwi instynktownie wbił swoje kły w skórę wampira. Zaczął pić namiętnie i gwałtownie.

- Pij Kaname. Wypij wszystko. – głaskał go delikatnie po głowie.

Po kilku minutach poczuł jak jego ciało słabnie. Zamknął oczy i zasnął.


~*~*~*~*~*~*~*~*~*~

Blondyn poczuł na sobie promienie słoneczne wpadające przez dziury w deskach. Otworzył niebieskie oczy i spojrzał w błękitne niebo. Spojrzał w bok. Uśmiechnął się. Obok niego spał bardzo chudy mężczyzna. Brązowe oczy otworzyły się.

- Dzień dobry Kaname.

- Hanabusa co ty tu robisz? – zdziwił się.

- Tak się o ciebie martwiłem. Od 50 lat cię szukam i wreszcie znalazłem.

- Po co mnie szukałeś?

- Nie tylko ja się o ciebie martwię.

Szatyn wstał i chwiejnym krokiem odszedł do fotela.

- Chce być sam.

- Nie Kaname. Nie mogą ci na to pozwolić. Proszę wróć ze mną do domu.

- Do jakiego domu?! – odwrócił się, jego oczy lśniły czerwienią. – Ja nie mam domu! Nie mam do czego wracać! Bez niego moje życie nie ma sensu! – zaczął płakać.

Hanabusa podszedł do niego i przytulił go do siebie. Kaname objął go w pasie.

- Na pewno go znajdziesz, a ja ci w tym pomogę. Ale proszę wróć ze mną. Błagam. Nie możesz cały czas uciekać. I doprowadzać się to takiego stanu.

- Dobrze. Ale obiecaj mi coś.

- Co tylko chcesz.

- Będziesz cały czas przy mnie.

- Tak jak zawsze.


~*~*~*~*~*~*~*~*~*~

- Hej Hanabusa! – poczuł delikatny dotyk na policzku.

Ocknął się z zamyślenie i spojrzał w brązowe, wielkie oczy.

- Jesteśmy na miejscu. – uśmiechnął się szeroko do niego.

Blondyn spojrzał za okno na płytę lotniska. Zaraz potem jego wzrok padł na miasto.

- On tam gdzieś jest. Ten, który odbiera mi moją największą miłość. Moje największe i jedyne szczęście. – pomyślał.

- Hanabusa chodź! – szatyn promieniał szczęściem.

Aidou westchnął, podniósł się z fotela i wyszedł z samolotu.

Rozdział 20 – Spotkanie z Gabrielem Blackhard.


Rozdział 20 – Spotkanie z Gabrielem Blackhard.


Blond włosy wampir obserwował czułe pożegnanie Zero z dziewczyną. Pokiwał głową.

- Kaname nie będzie z tego zadowolony. – pomyślał.

Dziewczyna weszła do budynku, a Zero zaczął szybko się oddalać.

- I co ja mam teraz zrobić? – westchnął.

Wszedł do budynku za dziewczyną. Nie musiał się spieszyć z jej odnalezieniem. Szatynka miała niesamowity zapach.

- Nic dziwnego, ze tamten wampir rzucił się na nią. – pomyślał Gabriel.

Musiał przyznać, że i na niego dziewczyna działała niezwykle silnie. Jej zapach przyciągał jak magnez. Wyczuwał w nim także zapach Zero. Nie było wątpliwości, że dziewczyna należała do niego. Kiedy tak szli i trzymali się za ręce widać było, że są sobie bliscy. Stanął na środku wielkiego holu i robił głębokie wdechy.

- Tak. Jej zapach jest niesamowity.

Zauważył jak dziewczyna wyszła z jakiegoś pomieszczenia i zaczęła się szybko przemieszczać. Wampir szedł jej naprzeciw. Udawał, że się na coś zapatrzył i wpadł prosto na nią.

- Och przepraszam. – zaczął pomagać jej zbierać porozrzucane notatki.

Zauważył w jej legitymacji, że jest na drugim roku dziennikarstwa.

- Nic się nie stało. – odpowiedziała.

Blondyn zasłuchał się w jej głos. Był taki melodyjny i przyjazny.

- Jeszcze raz przepraszam. Straszna ze mnie niezdara. Jestem tu nowy i jeszcze nie znam tego miejsca. Nazywał się Kevin Connor.

- Yuuku Cross. – uścisnęła mu rękę. - Bardzo mi miło. Ale wybacz mi bardzo się spieszę.

- A mogę cię jeszcze tylko zapytać gdzie znajdę dziekanat? Mam odebrać plan zajęć. Studiuję dziennikarstwo. Jestem na drugim roku.

- No proszę co za zbieg okoliczności. Ja właśnie jestem na drugim roku dziennikarstwa. Ale nikt nam nie mówił, że będziemy mieć nowego kolegę.

- Może to dlatego, że o przeniesieniu zadecydowałem w ostatniej chwili. Z nieba mi spadałaś.

- Gdybyś wiedział, że tak. Lepiej chodź ze mną. Plan zajęć odbierzesz później. Teraz mamy wykład z bardzo wymagającym profesorem. Jeśli się nie chodzi na jego wykłady to ma się później problemy. Lepiej się pospieszmy.

Złapała zielonookiego za rękę i zaczęła biec przez korytarz. Stanęli przed grupką studentów. Yuuki ledwo łapała oddech. Wampir musiał udawać, że się zmęczył.

- Dzięki. – wysapał.

- Nie ma za co. – uśmiechnęła się.

Odwzajemnił jej uśmiech.

- O idzie profesor. Dzień dobry.

- O dzień dobry Yuuki. – przywitał się mężczyzna i otworzył drzwi od sali wykładowej. – Czytałem twój wywiad. Muszę przyznać, że ten „Wywiad z wampirem” był niezwykle interesujący. Wymyśliłaś świetną historię.

- Dziękuję bardzo.

Yuuki weszła do sali. Gabriel podążył za nią. Zatrzymała go ręka mężczyzny.

- Ja pana nie znam.

- Jestem studentem z wymiany panie profesorze.

- Jestem opiekunem tego roku i nie przypominam sobie żeby ktoś mi mówił o nowym studencie.

Wampir spojrzał prosto w jego oczy.

- Na pewno pana poinformowali panie profesorze. – jego oczy na ułamek sekundy zalśniły czerwienią, co nie uszło uwadze Yuuki, która dzięki Zero była bardzo wyczulona na tym punkcie.

Zaskoczona patrzyła na blondyna.

- Ach tak teraz sobie przypominam. Proszę wejdź.

- Dziękuję profesorze.

Yuuki usiadła na swoim miejscu, a wampir usiadł koło niej.


Przez cały wykład szatynka obserwowała kontem oka wampira. I on się jej przyglądał. Dziewczyna miała już pewność z kim ma do czynienia. Jak tylko wykład się skończył oddaliła się szybko od sali. Tak jak przypuszczała wampir poszedł za nią. Skręciła szybko w jakiś korytarz. Później jeszcze w jakiś i jeszcze. Wiedział, że nie ma szans na zgubienie wampira. Nie wiedziała co ma robić. Ale gdyby przecież chciał ją zabić, to rzuciłby na nią zaklęcie, zaprowadził w jakieś odludne miejsce i tam zabił. Cały czas słyszała jego kroki za sobą. Postanowiła dalej nie uciekać. Odwróciła się szybko. Blondyn nie spodziewał się tego. Przystanął gwałtownie. Yuuki ostrożnym krokiem podeszła bliżej.

- Czego ode mnie chcesz?

- Nikogo tu nie znam więc pomyślałem…

- Nie jestem głupia. Wiem, że nie jesteś studentem. Jesteś wampirem. Chcesz mnie zabić?

Blondyn spojrzała na nią zaskoczony.

- Kiedy ona się skapnęła? – pomyślał. – Nie chcę cię zabić. – powiedział.

- Więc dlaczego mnie śledzisz?

- Bo byłaś w towarzystwie Zero.

- Znasz go?

- Tak. Nie zrobię ci krzywdy.

- Więc czego chcesz?

- Co was łączy?

- Wybacz, ale to nie twoja sprawa.

- Mylisz się. Mój pan od wielu lat, a właściwie wieków go szuka.

- Twój pan?

- Tak. Kaname Kuran.

Dziewczyna stanęła jak wryta.

- Kaname Kuran. – powtórzyła.

Przypomniał się jej sen. Spojrzała na wampira.

- To nazwisko nie jest ci obce?

- Słyszałam imię Kaname.

- Kaname Kuran to przyjaciel Zero. Znają się od urodzenia. 500 lat temu Kiryuu zniknął. Od tamtego czasu Kaname porusza ziemią i niebem, żeby go odnaleźć.

- To ma związek z jego rodziną?

- Więc ci powiedział?

- Wiem, że została wymordowana.

- Tak. To była tragedia.

Gabriel dziwił się, że tak dobrze mu się rozmawia z dziewczyną. Była bardzo sympatyczna.

- Skoro on ci o tym powiedział, to znaczy, że jesteś dla niego bardzo ważna. Takich rzeczy nie opowiada się na prawo i lewo. Mogę się spytać co was łączy?

Yuuki zdziwiła się i spojrzała z zielone oczy wampira.

- Nie muszę ci się z tego tłumaczyć. – cofnęła się.

Oczy wampira zrobiły się czerwone. Przycisnął dziewczynę do ściany.

- Co ty robisz! To boli! Puść mnie!

Przybliżył się do jej szyi. Polizał ją po niej.

- Czuję jego zapach na tobie. Jesteś naznaczona, prawda? Gdzie to masz? Znak rodziny Kiryuu.

- Jeśli zrobisz mi krzywdę on cię zabije?

Blondyn puścił ją. Cross złapała się za szyję i próbowała złapać oddech.

- Należysz do niego.

- Nie lubię tego słowa.

- On z ciebie nie zrezygnuje. Nie wiesz w co się wpakowałaś dziewczyno. Odejdź od niego.

- Słucham?!

Znowu ją przycisnął do ściany, lecz teraz zrobił to delikatniej.

- Nie należysz do naszego świata. I jesteś zbyt delikatna żeby do niego dołączyć. Jesteś tylko jego zabawką. Jego największą miłością jest Kaname. Oni zawsze będą się kochać.

- O czym ty mówisz?

- My wampiry jesteśmy istotami nad którymi władze ma instynkt. Bardzo starannie dobieramy sobie partnerów i nie ważnie jaka to płeć. Zero i Kaname znają się od urodzenia. Byli kochankami od najwcześniejszych lat swojego życia, aż do śmierci rodziny Zero. Gdyby on nie uciekł to teraz cały czas byli by razem. Jesteś tylko zastępstwem rozumiesz. Jak Kaname się tu zjawi ty nie będziesz już mu potrzebna. Jeśli nie chcesz cierpieć to lepiej zakończ ten wasz niby związek jak najszybciej.

Yuuki stała jak wryta. Słowa wampira były pełne jadu i niezwykłej siły. Nie mogła uwierzyć w jego słowa. Zero był w stosunku do niej taki czuły i opiekuńczy. Nie mogła uwierzyć, że może do niej niczego nie czuć. Srebrnowłosy nigdy jej nie opowiadał o swojej przeszłości. O swojej rodzinie, przyjaciołach, a tym bardziej o kochankach. Jej serce ścisnął dziwny ból. Przypomniała sobie chwile spędzone z Zero.

- To nie może być prawa. To co mówisz jest kłamstwem. – wyszeptała, a z jej oczu popłynęły łzy.

- Możesz mi nie wierzyć. Ale jak Kaname przybędzie to sama się przekonasz jak mało znaczącą jesteś istotą dla Zero. Lepiej zrób to co powiedziałem. Zostaw go i zapomnij. Tak będzie lepiej dla wszystkich.

Odsunął się od niej. Spojrzał na nią ostatni raz. Odwrócił się i odszedł. Yuuki osunęła się na podłogę i złapała się za głowę. Łzy leciały ciurkiem z jej oczu.

- Czy ja naprawdę jestem tylko zabawką? Powiedział mi, że jestem dla niego ważna. Ale wcześniej mówił o mnie jak o swojej własności. Właściwie nigdy mi nie powiedział co naprawdę czuje. I jeszcze tan symbol. – dotknęła piersi na której znajdowała się róża.


Yuuki podniosła się z podłogi. Wzięła swoje rzeczy i nie zważając na to, że ma jeszcze zajęcia, poszła do domu.